Muzyka

piątek, 30 maja 2014

Rozdział 2 "Jestem Niall."


***
Przez chwilę blondyn skanował spojrzeniem wszystkich dookoła, a kiedy w końcu mnie zobaczył, uśmiechnął się lekko i skinieniem głowy pokazał, żebym podeszła bliżej.
 Jeszcze raz spojrzałam na swoje dłonie. Zacisnęłam je w pięści, przełknęłam ślinę i głośno odetchnęłam. Dasz radę, Elizabeth. Jesteś silna i…
-Hej, mała, wygląda na to, że kończymy dziś o tej samej porze…-na swoim ramieniu poczułam dłoń, przez którą przeszły mnie nieprzyjemne dreszcze. Ten głos sygnalizuje coś bardzo nie dobrego…
 Odwróciłam się na pięcie i przed sobą zobaczyłam najgorsze, co mogło mnie dziś spotkać.
-Cześć, Red.
***

 Wysoki chłopak stał przede mną w uśmiechu pokazując rząd śnieżnobiałych zębów. Jak ja nie znoszę tego uśmiechu. Zmierzył mnie jednym spojrzeniem, a w jego brązowych oczach błysnęło rozbawienie.
-Co to znaczy? Nie cieszysz się na mój widok?-spytał robiąc krok w moją stronę, tym samym naruszając moją prywatną przestrzeń.-Co ci się stało w nos, słońce?
 Red wyciągnął rękę, by dotknąć mojej twarzy, ale natychmiast ją odtrąciłam. Z jego smukłej twarzy zniknął uśmiech. Nie lubię z nim rozmawiać, nienawidzę tego, jest nieprzewidywalny i równie dobrze mógłby mnie teraz uderzyć.
 Zanim zdążył jakkolwiek zareagować, odwróciłam się na pięcie z zamiarem oddalenia się, ale zimna dłoń Reda, którą zakleszczył na moim nadgarstku ponownie odwróciła mnie w jego stronę.
-Słuchaj-warknął groźnym tonem zwracając tym uwagę mijających nas uczniów, którzy nawet nie próbowali mieszać się w rozmowę. Wszyscy wiedzą, kim jest Red i jaki potrafi być. Pojawił się w szkole na równo ze mną, czyli dwa lata temu. Od samego początku był niesforny, rozpuszczony i zarozumiały po części przez pieniądze swojego ojca, po części przez swój mocny charakter, dodatkowo podniecany brakiem uwagi ze strony rodziców. Nie jest naprawdę zły, bywały momenty, w których widziałam w nim prawdziwe uczucia, choć ostatnio zdarza się to coraz rzadziej, jakby z wiekiem uczył się nie pokazywać swojej dobrej strony.-Nie podoba mi się, jak mnie traktujesz.
Ostatnie słowa wypowiedział odrobinę spokojniej uprzednio biorąc głęboki wdech. Ponownie na jego ustach pojawił się ten charakterystyczny uśmieszek, który choć tak denerwujący, uspokoił mnie sygnalizując, że zły Red zniknął. Uniósł lewą rękę w górę by przeczesać swoje brązowe włosy, a szary podkoszulek opiął się na jego muskułach. Nigdy nie uważałam Reda za brzydkiego, ale zdecydowanie mnie nie interesuje. W przeciwieństwie do większości tępych dziewczyn z naszej szkoły nie patrzę tylko na mięśnie brzucha i dobrze ułożone włosy, choć na pierwszy rzut oka wyraźne rysy twarzy, ciemne oczy i wieczny uśmiech zachęcają do poznania go bliżej. To ostatnie jest bardziej zdradliwe, nigdy nie wiadomo czy uśmiecha się przez słoneczny dzień, czy dlatego, że właśnie kogoś zabił.
 Uniosłam jedną brew w górę i skrzyżowałam ręce na piersiach. Myśli, że zdobędzie mnie naprężaniem mięśni?
-Mała, źle zacząłem- pokręcił głową przenosząc dłoń z włosów na szyję.-Choć, wyrwiemy się gdzieś na chwilę.
 Przewróciłam oczami i odwróciłam głowę w bok z teatralnym westchnięciem, ale Red złapał mój podbródek i ponownie obrócił przodem do siebie, stojąc już stanowczo za blisko. Chciałam wykonać krok do tyłu, jak ja strasznie chciałam to zrobić! Jednak Red doskonale wie, że jego zaletą, a moją słabością jest intymne spojrzenie, którym świdruje, kiedy tylko chce mną zmanipulować. I jak to cholernie dobrze na mnie działa!
-Na pewno znajdziesz chwilę tylko dla mnie…-mruknął niczym kot zapewne z jakimś chwytliwym tekstem na koniec, ale nie czekając na zakończenie gwałtownie go od siebie odepchnęłam z ledwo bijącym sercem. Byłam gotowa rzucić się do ucieczki, ale on nie miał zamiaru zareagować, nadal się uśmiechał.-Czyli lubisz stawiać opór.
-Odpieprz się, Red-rzuciłam ze złością czując adrenalinę buzującą w moich żyłach . El, co ty wyprawiasz, wkopujesz się w coraz gorsze bagno!-I wsadź sobie gdzieś swoje zaproszenia.
 Choć klęłam na siebie w myślach za to, co powiedziałam, część mnie wciąż uparcie próbowała mi wmówić, że jest w porządku. I tak było. Przez dwie sekundy.
 Przelotnie spojrzałam na ludzi dookoła i zorientowałam się, że od dłuższej chwili wszyscy stoją dookoła nas i obserwują zaistniałą sytuację. Kiedy ponownie mój wzrok znalazł się na Redzie, nie szczerzył się, jak przed chwilą, a z jego oczu bez problemu można było wyczytać, że jest zły.
 A więc tak zginę.
-Powtórzę jeszcze raz, bo chyba nie słyszałaś. To nie była prośba-warknął półgłosem wywołując u mnie brak oddechu. Cofnęłam się o krok wciąż słysząc jego słowa głucho odbijające się echem w mojej głowie. Dlatego właśnie nienawidzę z nim rozmawiać. Raz uśmiecha się bez przerwy i próbuje mnie zbajerować, raz rozkazuje i grozi w razie nieposłuszeństwa. Co to za człowiek?!
 Akcja mojego serca ponownie zatrzymała się niespodziewanie, gdy poczułam na swoim nadgarstku uścisk, ale nie tak zimny i obcy jak Reda. Spojrzałam za siebie i zobaczyłam Ashtona. Dziękuję!
-Chyba wyraziła się jasno, że nie ma ochoty się z tobą spotkać-blondyn momentalnie pociągnął mnie w swoją stronę tak, że opierałam się o jego klatkę piersiową. -Zresztą, nie dziwię się jej.
 Świetnie, no to teraz nie żyjemy we dwójkę.
-Ashton, złamasie, czy prosiłem cię o zdanie?-spiorunował spojrzeniem chłopaka za mną i rozejrzał się dookoła wyzywająco przygryzając dolną wargę.-Elizabeth, mała, powiedz mu, żeby się łaskawie odpierdolił, kiedy rozmawiamy, inaczej zaraz zetrę o beton mu tą mordę tak, że już nie będzie mógł mówić-jego słowa wyszydzone przez zęby z czystą złością zabrzmiały tak groźnie, że przez ułamek sekundy przewinęła mi przez głowę myśl, by go posłuchać.
 Jakimś sposobem wykrzesałam z siebie odrobinę odwagi i powoli pokręciłam głową. Nie wyglądał, jakby mu się to spodobało…  na pewno mu się to nie spodobało!
-Wygląda na to, że to jednak ty masz spierdalać-palnął Ashton zanim zdążyłam go powstrzymać. Czy nie mogłeś po prostu tu przyjść, wywlec mnie za rękę do samochodu i odjechać z piskiem opon? To już by było lepsze wyjście!
-Irwin, twoja niewyparzona gęba zaczyna mnie wkurwiać.
-Mnie wkurwia dużo rzeczy, ale jakoś z nimi żyję.-Aston posłał mu wyzywające spojrzenie-Na przykład ty.
Brunet zrobił krok do przodu. Ashton natychmiast złapał mnie za ramiona i odsunął na bok, dzięki czemu znalazłam się z daleka od ich konfrontacji. W tej chwili obaj nabrali poważne wyrazy twarzy. Żarty się skończyły.
-Uważaj na słowa-odezwał się z wyraźnym rozdrażnieniem Red-bo jeszcze tego pożałujesz.
-Nie bardzo mnie to przekonuje, Bennet-Ashton beztrosko wzruszył ramionami, jakby nie obchodziło go to, że właśnie podpada najbardziej nieprzewidywalnemu chłopaki w szkole. Zdaje m się, że przez chwilę dostrzegłam na jego twarzy cień uśmiechu. Co on wyprawia?
 Linia szczęki Reda uwydatniła się, gdy mocno zacisnął zęby ze złości; całe jego ciało spięło się przez słowa Ashtona. Dobrze wie, jak Red nienawidzi być nazywany po nazwisku. Dostaje szału, kiedy nauczyciele tak się do niego zwracają. Nie rozumiem tylko, dlaczego Ash tak go prowokuje. Już dawno mógł rozplątać się z tej sytuacji i odejść bez konsekwencji. Może on lubi, kiedy szoruje się jego mordą o beton?
Red ogarnął mnie jednym spojrzeniem i pokręcił głową. Jezu, co on znów wymyślił?
-Chciałem cię przelecieć jeszcze dzisiaj, ale chyba będziesz musiała poczekać -ponownie utkwił dziwnie pewny wzrok w poblakłych ze złości oczach Ashtona. Mocno zaciśnięte pięści blondyna zdradzały, jak bardzo powstrzymuje się teraz, by go nie uderzyć.- aż skopię mu tyłek, potem zabawimy się gdzieś za szkołą.
 Fala obrzydzenia przeszyła moje ciało, kiedy tylko wypowiedział te słowa. Niczym jad wypaliły ślad w mojej głowie, który został tam i nie było możliwości się go pozbyć. Kto normalny zwraca się z taką bezczelnością do innych ludzi? Teraz ja mam ochotę go uderzyć!
 Ashton mnie w tym wyprzedził, niespodziewanie złapał za materiał bluzki bruneta i mocno szarpnął w swoją stronę z taką furią, jakiej jeszcze nigdy w nim nie widziałam, a w jego oku błysnęła dziwna, zielonkawa iskra. Jakby ktoś na chwilę zapalił zapałkę na powierzchni jego tęczówki i po chwili ją zgasił, jakby… nawet nie wiem, jak inaczej to opisać. Po prostu na ułamek sekundy oczy Ashtona zmieniły kolor dziwnie przy tym błyszcząc. Przewidziało mi się?
  Red natychmiast wyciągnął rękę, by wymierzyć uderzenie w twarz napastnika, gdy między nimi pojawił się pan Thirwall, dyrektor szkoły i natychmiast ich rozdzielił.
-Dosyć!-głos pięćdziesięcioletniego mężczyzny zagrzmiał między zaaferowanymi uczniami i skutecznie ich uciszył. Przez krótką chwilę nikt nic nie mówił, dyrektor poprawił swoją marynarkę i wziął głęboki wdech.-Do domu, wszyscy.
 Jak na rozkaz, każdy ponownie ruszył w swoja stronę, a na pawilonie szkolnym znów zapanował zgiełk. Próbowałam ponownie doszukać się tego blasku w oczach Ashtona, ale kiedy dwukrotnie zamrugał, światło zniknęło. Może to przez słońce, albo ktoś wyjątkowo niemiły poświecił mu w oczy latarką? Może mi się przewidziało? Żeby jeszcze podkopać swoje kompleksy, zacznę nosić okulary.
 Blondyn podszedł do mnie i pewnie chwycił moją dłoń, po czym nie przestając obserwować podejrzanie wyszczerzonego Reda, skierował się w stronę swojego auta. Wciąż widać było, że jest wściekły, więc bez żadnego oporu wsiadłam do samochodu, kiedy otworzył przede mną drzwi od strony pasażera. Nawet wtedy, gdy obchodził pojazd dookoła by zasiąść na miejscu kierowcy, wręcz ociekał złością, a ja jeszcze nigdy nie widziałam tak zdenerwowanego Ashtona.
 Odpalił silnik samochodu i wyjechał na ulicę. Wciąż bacznie obserwowałam jego zachowanie; mocno zaciskał dłonie na kierownicy, siedział na fotelu kompletnie sztywny i wciąż rozglądał się na boki. Przyjrzałam mu się dokładniej i, przysięgam na wszystko, znów widziałam ten błysk! Niczego nie biorę, skąd te dziwne zwidy? Jestem chora psychicznie? Cholera, podejrzewałam to od dawna.
 Panowała dziwna cisza, którą przerywał tylko dźwięk pracującego silnika, choć i tak nie był on bardzo głośny. Nie mogłam powstrzymać się przed odtwarzaniem w mojej głowie zajścia sprzed kilku minut. Ashton był taki… hm, agresywny? Jak stanął w mojej obronie… i ta dziwna iskra. Co to było? Czuję, że mój mózg przypala się od zbyt wielu pytań.
 Nie mogłam dłużej znieść tej ciszy i przerwałam ją pierwsza.
-Głupio mi, że to zajście…
-To nie twoja wina-nawet nie zdążyłam powiedzieć, o co mi chodzi, a on już przerwał. Spodziewał się, że to powiem? Oczywiście, to było takie przewidywalne… Na pewno jest zły. Na mnie. Cholera! Zresztą, ja też byłabym na siebie zła, to w końcu moja wina. Z drugiej strony, jak miałam uniknąć spotkania z Redem? Chować się w krzakach?-Mam… napięte stosunki z Redem od dawna.
-Nie musisz znać go długo, żeby mieć z nim napięte stosunki-moja próba rozluźnienia Ashtona powiodła się, na jego twarzy zagościł lekki uśmiech i znów zobaczyłam te urocze dołeczki. Dziwne, zapomniałam, że jadę samochodem z chłopakiem idealnym i jeszcze nie umarłam na zawał. Robię postępy.
 Przelotnie wyjrzałam za okno. Ściany każdej z kamienic, które mijaliśmy różniły się kolorami, co nadawało im niepowtarzalny wygląd wśród zatłoczonych i pełnych nowoczesnych budynków ulic z centrum Londynu. Widząc znaną mi kawiarnię na rogu skrzyżowania doskonale wiedziałam, że jestem trzy przecznice od swojego domu… i zorientowałam się, że nie powiedziałam Ashtonowi, gdzie mieszkam. Super. Elizabeth, jesteś genialna!
 W takim razie, dlaczego jedziemy właśnie w dobrą stronę? Wie, gdzie mieszkam?
-W gabinecie pielęgniarki zajrzałem do twojej karty i znalazłem twój adres-chłopak odpowiedział mi na pytanie, którego jeszcze nie zdążyłam zadać.-Chyba się nie obrazisz?
 Uśmiechałam się jak głupia, więc żeby jakoś to ukryć pochyliłam głowę w dół. Nie rumień się, nie rumień się, nie rumień się…
-Nie, ale…wiesz, byłoby w porządku, gdybym ja też poznała twój adres-bez zastanowienia powiedziałam to, co wpadło mi do głowy za późno gryząc się w język. Nie umiem wymyślać ani posługiwać się tekstami tego typu, ale ten był dosyć dobry. Możliwe, że to przez te stresujące zajścia z dzisiejszego dnia, do głowy przychodzą mi dziwne pomysły i zachowuję się nadzwyczaj pewnie, w dodatku przy Ashtonie, przed którym zazwyczaj uciekam.
 Byłam gotowa na wyśmianie, obelgi lub wyrzucenie mnie z samochodu, ale chłopak obok tylko zaśmiał się tak przyjemnie, że aż sama miałam ochotę do niego dołączyć.
-Bridgeway St 4, jeśli chcesz wiedzieć. Myślałem, że sama się dowiesz-przelotnie spojrzał na mnie z jedną brwią zabawnie uniesioną w górę-bo miałem zamiar cię zaprosić.
 Gdybym piła teraz wodę, pewnie oplułabym mu całą przednią szybę słysząc te słowa. Nie mogłam się przesłyszeć, nie jestem aż tak chora! Ashton Fletcher Irwin zaproponował mi randkę w jego domu?!
 Mimo, że nie piłam tej cholernej wody, czułam, że się krztuszę. Próbowałam uformować jakieś zdanie, ale nagły potok nieprzemyślanych słów, który musiałam zatrzymać, blokował mi możliwość wydobycia z siebie jakiegokolwiek dźwięku. Zaczęłam śmiać się z nerwów, a na moje policzki wstąpił rumieniec, a żeby było jeszcze zabawniej, na skrzyżowaniu zabłysło czerwone światło, więc Ashton bez skrupułów mógł przewiercać mnie spojrzeniem.
-Skusiłabyś się na taką propozycję?-powiedział, a raczej wymruczał i to tak seksownie i zmysłowo, że moja wyobraźnia natychmiast się uruchomiła. Język zaplątał się jeszcze bardziej.
-Chyba… tak mi się wydaje-wyjąkałam dziwnie wysokim głosem-jeśli byłaby taka możliwość, to technicznie rzecz biorąc, raczej tak.
 Zielone światło. Jeszcze nigdy tak nie cieszyłam się z tego powodu! Kontakt wzrokowy się urwał, znów mogłam oddychać. Dla pewności sprawdziłam swój puls. Żyję.
 Przekręciłam się na fotelu obitym szarą tapicerką chyba dziesiąty raz i wbiłam spojrzenie w swoje szare tenisówki starając się wyglądać na opanowaną (a przynajmniej próbowałam).
 Brzmienie „Smells Like Teen Spirit” Nirvany lecącej w radiu ponownie nadało stabilny rytm bicia mojego serca, choć dalej niedowierzałam, na co właśnie się zgodziłam.. Kontrolnie spojrzałam na tylne siedzenia samochodu by upewnić się, że nie ma tam ekipy filmowej oraz gościa z mikrofonem, który za chwilę wykrzyknie „Mamy cię!” i powie, jak bardzo mnie wkręcili, ale nikogo tam nie było. To dzieje się naprawdę? Naprawdę Ashton zaprosił mnie na spotkanie? Naprawdę się zgodziłam?
-Więc-zaczął, gdy samochód zatrzymał się pod moim domem-odpowiada ci jutro, po lekcjach? Zabrałbym cię, tak samo jak dzisiaj.
 Przypomniało mi się, że przełożyłam spotkanie z Michaelem na jutro. Chyba zrozumie, przecież mnie kocha.
-Jasne, nie ma problemu-uśmiechnęłam się trochę skromniej, niż obecnie miałam ochotę i wyciągnęłam zza fotela swój plecak. Nie wiem, czy wyglądałam na spokojną, ale musiałam mocno się wysilić, żeby nie zacząć piszczeć ze szczęścia i odpalić fajerwerków, a to już połowa sukcesu.
 Otworzyłam drzwi auta i postawiłam stopy na podjeździe. Nie chciałam wysiadać. Może gdybyśmy jechali dłużej, zdążyłby mi się oświadczyć?
-Do zobaczenia jutro-aż sama się zdziwiłam, że mogłam wykrzesać z siebie tak spokojny ton. Ashton uśmiechnął się na potwierdzenie moich słów i kiedy tylko zatrzasnęłam drzwi samochodu, zniknął mi z oczu.
***
-Nie wierzę, że tak mnie wystawiasz!-Mike nawet nie pozwolił mi dokończyć, a na jego twarzy zagościł grymas niezadowolenia. Machnął w powietrzu ręką ukazując swoje niezadowolenie.-Od kiedy jestem na drugim planie?!
-Matko, Michael, nie jesteś na drugim planie-zawołałam z uśmiechem i uwiesiłam się na jego szyi.-Co najwyżej trzecim, Dan jest druga.
 Chłopak zaklął głośno i próbował odepchnąć mnie od siebie, ale wzmocniłam swój uścisk jeszcze bardziej krzycząc: „Żartowałam! Żartowałam, Michael kocham cię!”.
-Zamknij się już-syknął niemalże szeptem, kiedy nauczyciel mijający nas na korytarzu rzucił nam dziwne spojrzenie. Z miny chłopaka wyczytałam, że chciał być na mnie zły, ale nie mógł. Co ja poradzę, mam zbyt duży urok.
 Stojąc do niego bokiem, widziałam z bliska jego profil. Dwudniowy zarost na bokach twarzy, te same czarne kolczyki, odrobinę zgarbiony nos, zielono-szare, pełne optymizmu oczy. Odkąd pamiętam, zawsze miał ten nieodłączny uśmiech, którym tak mnie zafascynował, kiedy pierwszy raz go zobaczyłam. Ludzie twierdzą, że jest chory psychicznie i dziwny, ale nie znają go tak, jak ja. A może się mylę? Tylko wydaje mi się, że jest w porządku, bo sama jestem chora? Cholera, nie zastanawiałam się nad tym.
-Mikey, wybacz mi-zaczęłam śpiewać piosenkę wymyśloną na poczekaniu kiwając nim na boki.-Wcale nie jesteś na drugim ani na trzecim miejscu, kocham cię, więc się nie obrażaj jak dziewczyna…
-Okej, okej! Ale błagam, zamknij się już!-w końcu na jego ustach zagościł uśmiech oficjalnie świadczący, że nie jest już zły.-A teraz mnie puść.
-Musisz mnie przytulić.
 Michael wywróci oczami i głośno wypuścił z siebie powietrze wyraźnie dając mi do zrozumienia, jak go irytuję, ale po krótkiej chwili poczułam, że odwzajemnia mój uścisk. Jest jak wielki, pluszowy miś-ciepły i idealny do tulenia.
 Po dłuższej chwili odsunęłam się od niego, poprawiłam jego czarną bluzę z kapturem i dwukrotnie poklepałam po ramieniu. Dotarło do mnie jego spojrzenie z dozą rozczarowania oraz garstką rozbawienia, po czym ruszył wzdłuż korytarza. Poszłam za nim.
-Skoro już mamy to za sobą, do rzeczy-zaczął wyciągając z kieszeni swoich spodni o tym samym kolorze co bluza telefon.-Chcę przefarbować włosy, ale nie wiem, na jaki kolor. Niebieski czy czerwony?
-Po co zadajesz mi to pytanie, skoro nigdy nie słuchasz moich rad?-różowowłosy zaśmiał się krótko skupiając spojrzenie na telefonie, przez co musiałam ściągnąć go na bok, kiedy prawie zderzył się z rzędem szafek.
-Prawda, prawda.
 Szłam u boku Michaela obejmowana przez niego ramieniem z szerokim uśmiechem na twarzy mając cichą nadzieję, że ten dzień może nie zacznie się tak źle jak zwykle, gdy na horyzoncie pojawił się Red. Świetnie, wykrakałam.
 Brunet szedł w naszym kierunku z głową wysoko uniesioną, posyłając wszystkim powierzchowne i zbyt pewne siebie spojrzenia. Jego zwilżone wodą włosy i skurzana kurtka na plecach świadczyły, że dopiero co wszedł do szkoły. Tak, padało, od samego rana. Słońce, czemu cię nie ma?
 Znów poczułam ten nieprzyjemny uścisk w brzuchu, który zawsze towarzyszył stresującym sytuacjom, jak wzrok Reda na sobie. Wiedziałam, że sekundy dzielą mnie od tego okropnego momentu, kiedy zauważy mnie idącą środkiem korytarza, usłyszę parę słów na zaczepkę, Michael natychmiast odpowie tym samym, wyniknie jakaś awantura.
 Przygotowywałam się na to, co powinno zdarzyć się za chwilę odruchowo zaciskając dłoń na skrawku bluzy Michaela. Podniosłam głowę by na niego spojrzeć. Bacznie obserwował Reda, ale trudno było się zorientować, czy był zdenerwowany czy nie, po prostu patrzył, jakby tylko upewniał się, że chłopak idący w naszą stronę nie zrobi nic głupiego.
 Kiedy ponownie skupiłam się na drodze przed sobą, Red był znacznie bliżej nas. Czułam, że moje serce bije szybciej i szybciej, dopóki jego błądzące po uczniach spojrzenie nie zatrzymało się na mnie, oczywiście najpierw na moim dekolcie. Ten bezczelny, zadziorny uśmiech natychmiast pojawił się na jego twarzy, tym samym przywołując wspomnienia z naszego wczorajszego spotkania. Nie mogłam powstrzymać się przed wyobrażaniem sobie, jak znów łapie mnie za nadgarstek swoją zimną dłonią i ciągnie w swoją stronę, jak szydzi przez zęby groźby...
 Mike wciąż się na niego patrzył, wciąż bez żadnych uczuć. Ten moment, w którym Red już otworzył usta, by coś do mnie powiedzieć, ale Michael spiorunował go tak wyzywającym i groźnym wzrokiem, że chłopak powstrzymał się od komentarzy był najdziwniejszym, jakiego dziś doświadczyłam. Minął nas w ciszy, patrząc na różowowłosego z dystansem, mnie przewiercając intymnym spojrzeniem, jak zwykle, do cholery. Obszedł nas i zniknął bez żadnego zamieszania, nawet wzmianki na mój temat. Co to miało być?!
 Nie tylko ja byłam tym zszokowana, uczniowie obserwujący całą sytuację gapili się na mojego przyjaciela z wytrzeszczonymi oczami. Z resztą, ja też.
-Od kiedy Red się ciebie boi?-spytałam nie kryjąc swojego rosnącego zaskoczenia, kiedy wyraźnie rozbawiło go moje pytanie. Dziwne, ale ta sytuacja sprawiła, że poczułam się przy nim o wiele bezpieczniej, niż zwykle. Może dlatego, że spacerowanie z Michaelem po  szkole nie może obyć się bez kłótni i bójek, które wciąż wpędzają go do gabinetu pana Thirwalla.
-W końcu wie, że z Michaelem Cliffordem się nie zadziera-odparł z uśmiechem i puścił mi oczko tak uroczo, że nie mogłam się zaśmiać. Jak ja go uwielbiam.
 Mike kulturalnie otworzył przede mną drzwi (jak zawsze) i weszliśmy do klasy, w której miała odbyć się pierwsza lekcja, biologia.  Nie mogłam powstrzymać się przed przeskanowaniem wzrokiem klasy w poszukiwaniu Ashtona, jednak nigdzie go nie było. Zanim zdążyłam w myślach wypowiedzieć słowo „szkoda”, dziewczyna w śnieżnobiałym swetrze, kwiecistym podkoszulku i dżinsach przywołała mnie do siebie.
-Cześć-zmusiłam się do uśmiechu, na który nagle zabrakło mi ochoty podchodząc do Danielle siedzącej przy stoliku. Środkowy rząd, trzecia ławka, zawsze siedzimy w tym miejscu.
-Skąd ta smętna mina?-blondynka uśmiechnęła się zachęcająco próbując wywołać u mnie podobną reakcję. Nadal nie miałam ochoty się uśmiechać, byłam całkowicie pochłonięta wyobrażaniem sobie mojego dzisiejszego spotkania u Ashtona. Na równo z ekscytacją rósł niepokój zwłaszcza, że nie było go w klasie. Jak mam się teraz przy nim zachowywać? Mogę podejść do niego i zacząć rozmowę? Ale to może być nie na miejscu… mówiłam, że nie wiem, jak rozmawiać z chłopakami!
 Usiadłam na krześle i nie odpowiadając na zaległe pytanie Dan, wpatrywałam się w otwarte drzwi sali lekcyjnej. Jeszcze nie było dzwonka, jest jeszcze dużo czasu…
 Mike siedzący za nami wychylił się przed swoją ławkę i oparty na rękach, wymienił z Danielle tajemnicze spojrzenia.
-Idzie dziś za Ashtonem na randkę-z szerokim uśmiechem przekazał tą wieść półszeptem, jakby to było jakimś sekretem. Wykonał zabawny gest brwiami wytrzymując dziwne spojrzenie Danielle, które nagle przerodziło się w niesamowitą ekscytację.
-Jak mogłaś najpierw powiedzieć to jemu, a mi nie?!-nie wiem, czemu, ona też mówiła jak najciszej. Co jest z nimi nie tak?
-Może dlatego, że ja jestem jej najlepszym przyjacielem, nie ty?-Mike idiotycznie pokręcił głową i pomachał palcem przed twarzą Danielle jak na prawdziwą białą kobietę przystało, a żeby dodatkowo podnieść jej zdenerwowanie, z ustami złożonymi w dziubek zrobił coś w stylu długiego „Mhmmm” jako potwierdzenie jego racji. Czasami mam wrażenie, że jest lepszą kobietą niż ja.
-Co powiedziałeś?!-dłoń Dan zderzyła się z jego ramieniem, oczywiście odpowiedział jej tym samym. Dlaczego ja się z nimi zadaję?
 Uspokoili się natychmiast, kiedy posłałam im zabójcze spojrzenie na krótko odrywając się od obserwowania drzwi(jakież to interesujące).
-Okej. Po pierwsze, jesteście beznadziejni w plotkowaniu-Michael ponownie próbował sprowokować Danielle, ale złapałam go za wskazujący palec i wykręciłam w drugą stronę tak, że krzyknął jak mała dziewczynka.-A po drugie...
 Zapewne niańczyłabym ich tak do dzwonka na lekcję, ale kiedy chłopak w koszulce z logiem zespołu „AC/DC”, ciemnych spodniach, koszuli w kratę i czerwonej bandanie na głowie wszedł do klasy, zapomniałam, co miałam powiedzieć i tak drastycznie odwróciłam się do tyłu, że uderzyłam Michaela w twarz ręką. Patrzył się w moją stronę, patrzył się!
 Poczułam, że wszystkie moje narządy skręcają się z ekscytacji tym mocniej, im wyraźniej słyszałam za sobą kroki Ashtona. Zaraz przejdzie obok mnie, uśmiechnie się tak uwodzicielsko i usiądzie w swojej ławce, jak gdyby nie zdawał sobie sprawy (a wszyscy zdają sobie z tego sprawę), że tym uśmiechem wprawia mnie w większą ekstazę, niż duży słoik Nutelli.
 Moje dłonie zaczęły drżeć i nadmiernie się pocić. Nerwowo pocierałam nimi o materiał swoich spodni równocześnie próbując doprowadzić do ładu bałagan, jaki zrobił się w mojej głowie. Elizabeth, spokojnie, bądź opanowana…
 Odgłos kroków zmieszany ze zgiełkiem w klasie brzmiał jak tykanie zegara, który odliczał czas do mojego zawału. Doskonale słyszałam, jak tenisówki Ashtona co jakiś czas zabawnie popiskiwały, kiedy tarł podeszwą o podłogę, choć śmianie się z takiego powodu nie poprawiłoby mojej ogólnej reputacji. Już i tak jestem dziwna według innych za przyjaźnienie się z „tym dziwnym z różowymi włosami, co zawsze się z kimś bije”.
 Danielle swoją okropną mową ciała dawała mi znać, że Ash jest tuż za mną, więc dodatkowo zaniepokojona tym, czy moja przyjaciółka przypadkiem nie ma ataku padaczki, powoli się odwróciłam.
-Cześć.
 Pojedyncze słowo, które wyciekło z jego ust zabrzmiało jak cudowna melodia grana na niebiańskiej harfie, której dźwięk uskrzydlał każdego słuchacza. Łał, to było całkiem kreatywne.
-Cześć-odpowiedziałam tak samo chowając ręce w kieszenie spodni, by nie było widać, jak drżą. Czy on zawsze musi wyglądać jak bóg?
 Pierwszy raz tego dnia ujrzałam jego wspaniałe dołeczki, które objawiły się w wyniku jeszcze cudowniejszego uśmiechu. Przyjrzałam się bliżej i zobaczyłam dodający męskości zarost zdobiący jego twarz. Niech mnie ktoś zabije.
-Pamiętasz?-ponownie zachwycił mnie pojedynczym słowem, choć sto razy bardziej cieszyło mnie to, jak ono brzmiało.
 Potwierdzenie na to, że nie jestem chora! Nie wymyśliłam sobie tego zaproszenia!
 Pokiwałam głową. Nie byłam w stanie wydusić z siebie słowa będąc pod wpływem uśmiechu Ashtona. Gorączkowo zastanawiałam się, co powiedzieć, gdy dziwnym fartem zadzwonił dzwonek. Za dużo tego szczęścia jak na jeden dzień.
-Fajnie-Ashton podsumował nasz jakże bogaty dialog tak samo skromnie, co wcześniej i skierował w kierunku swojej ławki na końcu sali. Jeszcze na chwilę odwrócił się i posłał mi pojedynczy uśmiech słodszy niż pudełko szczeniaczków.-Pogadamy później.
 Skoro jestem pewna, co do naszej dzisiejszej randki- jak będzie wyglądała? Jak w ogóle wygląda dom Ashtona? Mój Boże, to będzie najlepszy dzień mojego życia.
 Nie miałam czasu na długie zastanawianie się nad fakturą podłóg w pokoju Ashtona, gdy w szybkim tempie pozostali uczniowie weszli do klasy zajmując swoje miejsca, a za nimi pan Woods z nieznaną mi osobą.
-Co to za gość?-spytał Mike półszeptem. Sama się zastanawiałam.
 Miał na sobie granatową bluzę z kapturem, czarne spodnie i tenisówki w tym samym kolorze. Ręce głęboko wepchnięte w kieszenie zdradzały, że był zdenerwowany. Nowy?
-Dzień dobry, proszę o ciszę-pan Woods stanął przed swoim biurkiem uprzednio porządkując na nim jakieś papiery. Wciąż mówił coś do obcego chłopaka z zachęcającym uśmiechem, próbując go rozluźnić. Przydałoby mu się, wyglądał, jakby miał zaraz wybuchnąć płaczem i uciec z klasy. Mimo to, sprawiał wrażenie miłego. Z wyglądu.
 Włosy farbowane na niemalże biały kolor najbardziej zapadły mi w pamięć. Dosyć… nietypowe. Ale przyjaźnię się z Michaelem, więc to norma.
 Kiedy tylko na niego spojrzałam, poczułam coś dziwnego. Jakbym znała już tą twarz, ale nie mogła sobie przypomnieć, do kogo należy. Fakt, iż był w tym samym pomieszczeniu, co ja wprowadzał mnie w dziwny amok, że nie byłam w stanie nic powiedzieć. Po prostu wpatrywałam się w jego bladą skórę i pochłaniałam wzrokiem każdy detal jego twarzy. Miał znamię na szyi.
 Wszyscy już dawno usadowili się w swoich ławkach i z zainteresowaniem patrzyli na tego nieznanego chłopaka, zapewne zadając sobie to samo pytanie.
 Sprawiał wrażenie wyobcowanego. Nie podobało mu się, że jest w centrum uwagi, widać było po tym, jak deptał czubek swojego buta nerwowo poprawiając szelkę czarnego plecaka.
 Był inny.
-Uwaga wszyscy, to jest nowy uczeń naszej szkoły-uroczyście ogłosił pan Woods gestem ręki wskazując na blondwłosego chłopaka.-Jak masz na imię?
 Chłopak szybko ogarnął wzrokiem całą klasę i utkwił błękitnookie spojrzenie na mnie.
-Jestem Niall.

***

Na początek:przepraszam za tą wyrwę czasową między pierwszym a drugim rozdziałem. Tworzenie tego podzieliło się na etapy, między innymi na dwie długaśne przerwy. Po prostu nie miałam pojęcia, co napisać. Ale usiadłam przed laptopem, zmusiłam się i powstało to coś. Nie wiem, czy jest to fajny, albo nawet znośny rozdział, nie jestem do końca z niego zadowolona... Chociażby przez konieczność zmuszenia się do pisanania. Hej, włożyłam w to serce. Nie winić mnie za lenistwo.
 Przez tą przerwę zapewnę będę musiała ponownie szukać czytelników (tak to jest, jak dodaje się rozdział co miesiąc :< ), ale mam nadzieję na kilka szczerych ocen od "stałych" czytelników (pozdro dla dwóch osób). Mam nadzieję, że chociaż wy pamiętacie ;)
 Pozdrawiam xx

6 komentarzy:

  1. Ja oczywiście pamiętam :D
    Zacznę może od tego,że podoba mi się broniący Ashton!
    Ha!
    Nawet wymyślałam skrót ich imio Elshton xd -dziwne c'nie?
    Red mnie wkurza swoim zachowaniem!
    "Kłótnia" Micheal'a i Elizabeth,mój ulubiony fragment rozdziału!
    I przechodzę teraz do punku kulminacyjnego,kiedy przeczytałam te dwa słowa na końcu "Jestem Niall" ,
    pierwsza myśl:
    "Czemu zakończyłaś w takim momencie",ale wiem,że ty jak ty oczywiście musisz tak coś skończyć!
    A drugiej Ci nie ujawnię,bo jest głupia!
    Czekam na następny rozdział,który wiem, że pojawi się pewnie w takiej samej odległości czasowej ;)
    Pozdrawiam,Najlepsza,Najwspanialsza Natalia <3
    PS.Jak tam twoi partnerzy?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jak zwykle wymiatasz swoimi komentarzami niczym sprzątaczka na scenie, ale dziękuję za pamięć <3
      Elshton brzmi beznadziejnie xd
      A ciekawa jestem tej drugiej myśli, nawet jak jest głupia, bo ty ogółem jesteś głupia ale ja też więc spoko xd
      Postaram się o następny rozdział szybciej :D
      Nie wiem, jacy partnerzy ale okej xd
      Pozdrawiam najlepszą i najwspanialszą Natalię <3

      Usuń
    2. Dziękuję za piękne określenie mnie!
      ELSHTON TO NAJLEPSZY SKRÓT IMION EVER WIĘC SIĘ NIE KŁÓĆ !
      Zdradzę Ci jedno,nie powiem Ci jej :D
      Już widzę to postaram się :)
      Pozdrawiam,Najlepsza,Najukochańsza,Najwspanialsza,Najcudowniejsza Natalia <3
      PS.Widzę,że nie pamiętasz,partnerzy:D Palce ^^ -może teraz coś skojarzysz !
      PS2: Bardzo Procentowa jesteś jak kura,która nie potrafi znieść jajka:D

      Usuń
  2. Mogę się okazać jedyną osobą, która lubi Red'a! Naprawdę już w pierwszych sekundach zrozumiałam, co ja mówię - byłam pewna, że ta postać to 100% chodzący potencjał! Proszę, wykreuj go na naprawdę intrygującego! Nie porzucaj tej postaci, ja po prostu go kocham! :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja też kocham Reda <3
      Nie bój się o jego przyszłość, to dopiero początek ;)
      Pozdrawiam xx

      Usuń
  3. W końcu rozdział! Ja także lubię Reda, ale mojego Misa bardziej! Chociaż Red jest trochę denerwujący i bardzo bezczelnie się zachowuje! Nail, czemu czuję, że będą z nim kłopoty? Nie wiem, może się mylę? Tak czy siak uwielbiam Cię! Coraz bardziej przekonuję się do tego opowiadania :)
    Pozdrawiam
    Idril,
    U mnie jest bardzo ważna informacja.

    OdpowiedzUsuń